Spędziliśmy 3 piękne dni w pieknym miejscu. Dziś wieczorem jedziemy autobusem do Phnom Penh i dalej do Wietnamu. Pierwotnie przypłynęlismy do portu. Jest tam dość miło, ale jest tam hałas - muzyka z każdej strony, warczą łodzie, plaża jest brudna. Po perwszym wieczorze mieliśmy dość. Sięgnęłam po komputer i znalazłam nasze miesjce na wypoczynek. Wynajęliśmy taxi boat ( 10 dolarów od osoby) i znaleźlismy się tu.
Uwaga, teraz będzie relkama resortu.
Palm Beach Resort położony na pólnocno wschodnim krańcu wyspy. Jest tu nic, to znaczy kilka domów na palach i czasami zawija tu speed ferry z Sikhanoukville. Jakiś kilometr w jedną stronę i kilometr w drugą znajdują się wioski rybackie i nawet jedną wczoraj zwiedziliśmy. Niestety lokllnie zbyt nie dba sie o czystośc i plaże, które pozostawione zostają same sobie są strasznie zaśmiecone plastikiem róznego autoramentu - wyrzuca go oczywiście morze. Smutny to widok, bo plaże są przepiękne, białe i otoczone piekną zielenią. Oczywiście Palm Beach jest piękna i czysta. Sam ośrodek, co do którego nazwa resort jest mało trafiona, składa się z kilkudziesięciu dokmków bambusowych oraz kilku drewnianych na wzgórzu( w jednym z tych my mieszkalismy) oraz restauracji , leżaków na plaży, hamaków pomiędzy palmami i szeregu uroczych kolorowych latarni. Domki na wzgórzu są bardziej wypasione i lepiej wyposażone, ale za to te przy plaży mają wiekszy taras i bliżej do plaży. Oczywiście są dość prymitywne, ale chyba w tym klimacie trudno utrzymać domek w stanie idealnym bez mrówek ( u nas ) czy też komarów ( u W., ale są moskitiery) , nie wspominając o lizardzie w mojej szafie. To znaczy na pewno jest to możliwe, ale wtedy noc kosztuje 3000 dolarów , jak na prywatnej wyspie połżonej naprzeciwko, a nie 35 dolarów jak tu. Jest tu uroczo, cicho i spokojnie, pomimo prawie pełnego obłożenia. Przyjeżdżają tu tacy jak my, żadnych grup. Restauacja nie jest droga, a jedzenie pyszne. Dania obiadowe wahają się od ok. 4,5 dolara do 6. 9 dolarów kosztuje chyba najdroższy talerz grillowanych owoców morza . Jestesmy zachwyceni pobytem tu i jest to jedno z niewielu miejsc, z których ciężko mi wyjechać i będę za nim tęsknić.
Jemy teraz śniadanie i plażujemy do 15.00, potem przypłynie po nas katamaran i ruszymy ku szarej kambodżańskiej rzeczywistości.