Dzień w podróży. Rano wsiedliśmy do autobusu na lotnisko – odpowiednio wcześnie , albowiem właśnie dziś odbywał się na Malcie maraton i droga na lotnisko trochę się pokomplikowała. Na trasie widzieliśmy całe mnóstwo policjantów, strażaków i wolontariuszy, a czasami dawało się zauważyć bębniarzy czy nawet całe zespoły muzyczne, jak przypuszczam zagrzewające biegaczy na trasie. Bieg rozpoczynał się w Rabacie i widzieliśmy tuż przed startem całe tłumy maratończyków. Musieliśmy niestety odsiedzieć swoje na lotnisku, ale wciągnięte na drugie śniadanie Hot Wings wynagrodziły mi wszystko.
Jeśli chodzi o lot z Malty do Katanii - był to chyba najkrótszy lot jakim leciałam – niecałe 40 minut. Za to samolot leciał dość nisko i widoki były bardzo korzystne.
Na lotnisku odebraliśmy nasz zarezerwowany samochód – całkiem nowy Peugeot 3008 . Przebieg 7 km. Wielki. Nel mówi, że takiego jeszcze nie widziała. Ja zresztą też nie. Jakoś wyjechałam z tej Katanii i po pokonaniu miliona zakrętów na wąskiej drodze – dotarliśmy do Taorminy, gdzie mamy hotel z widokiem …
Obeszliśmy miasto, a wieczorem Horodyski się obraził ( nie wiemy na co, ale chyba na mnie – bo tak) i po pokonaniu z kolei miliona schodów na naszego widokowego hotelu – znów pójdziemy spać jak grzeczne dzieci.