Chyba już zapomniałam, że to jest dopiero marzec. Tutaj – jak nasz maj, codziennie jest ciepło i świeci słońce. Dziś był dzień na wycieczkę do Sintry. Pociągiem z Rossio ( ok.30 minut, 4,30 euro w dwie strony) udaliśmy się więc na zwiedzanie pałaców. Na pierwszy ogień poszedł Palacio National, wyróżniający się spośród innych cudnymi kuchennymi kominami. Kominy od środka wyglądają jeszcze lepiej, w ogóle i cała kuchnia jest piękna i mogłabym taka mieć, nawet jeśli najmniejszy z wyeksponowanych tam garów mógłby pomieścić Horodyskiego. Kolejną rzeczą, która wzbudziła mój zachwyt, była możliwość obejrzenia starych zdjęć królów, carów, książąt itp. zrobionych w pałacu. Dzięki temu można było zobaczyć jak wyglądały dane pomieszczenia w czasie, gdy były użytkowane.
Po uczcie dla duszy, ruszyłyśmy z Nel po sklepikach ( Horodyski się obraził i powiał gdzieś) , a gdy po kawie spożytej w knajpie z pięknym widokiem na pałac, stwierdziłyśmy, ze jesteśmy w zasadzie w połowie drogi do Castelo dos Mouros. Niestety tak nam się tylko wydawało, bo droga pod górę okazała się długa i zawiła. Wsapałyśmy się jednak , pomimo bardzo przygrzewającego słońca, a potem obleciałyśmy wszystkie baszty., na których przewiało nas dokumentnie.
Wieczorem Madzia i Justynka zabrały nas na kolację do Time out w Mercado da Ribeira . Pyszne jedzenie , a w szczególności krewetki....