Geoblog.pl    magdah    Podróże    Marakesz, Madryt, Mediolan, Magda i Mąż czyli wszystko na M    Eva , Paolo i Mediolan
Zwiń mapę
2011
03
kwi

Eva , Paolo i Mediolan

 
Włochy
Włochy, Milano
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6315 km
 
Madryt - Mediolan
O jakiejś masakrycznej godzinie ( 2.50 - nad ranem) wstaliśmy, zebraliśmy się w sobie , co nie było zbyt trudne, bo za oknem było dość swojsko i poszliśmy w siną dal szukać naszego autobusu na lotnisko. Ku naszemu zdziwieniu ( a nie powinniśmy się dziwić ) na naszej ulicy ludzi było zdecydowanie więcej aniżeli w ciągu dnia . A nie powinno nas to dziwić, bo, jako ludzie nie należący do gatunku nocno - klubowego, chodziliśmy spać o porze bardzo przyzwoitej, a codziennie ok. 3.00 nad ranem budziły nas śmieciarki wywalające kubły oraz rozpalone dyskusje gorących Hiszpanów pod naszymi oknami. Działo się tak nawet w dni powszednie, więc tym bardziej piątkowo - sobotni wieczór.
Jak się okazało nie tylko nasza ulica była zaludnionym terenem Madrytu, ale tez wszystkie okoliczne, chodzili ludzie, jeździły samochody itd.. No, ale ja mieszkam w małym mieście, w którym ludziska zaszywają się w domach o 19.30 , więc to normalne, ze jestem zdziwiona, a może i we wszystkich dużych miastach tak jest ( aczkolwiek chodziłam czasem po nocy i po innych dużych miastach , ale czegoś takiego - nie widziałam ).
Pomijając jednak poczynione przez nas obserwacje socjologiczne, po krótkim spacerku znaleźliśmy się na placu Cibeles, z którego kursują żółte autobusy na lotnisko. Odjeżdżają chyba co 30 min ( także w nocy), albo cos około tego, bilet kosztuje 2 euro.
Przy boardingu miły facet zabrał nam kupiony u chińczyka bardzo fajny otwieracz do wina , ale nie mamy mu tego za złe. Poza tym byliśmy tak zaspani, że było nam naprawdę wszystko jedno…
Pospaliśmy za to trochę w samolocie do Mediolanu. W Bergamo bardzo szybko znaleźliśmy przechowalnie bagażu, pomimo, ze Zygmunt przeciągnął mnie po całym lotnisku. Jeżeli chciał zwiedzać, mógł mi to po prostu powiedzieć, no nie?
W każdym razie wpakowaliśmy się w autobus do Mediolanu ( a jest ich tam dużo 7,50 w jedna stronę). Na Statione Centrale , gdy tylko przyjechaliśmy zobaczyłam Evę i Paolo wchodzących na przystanek - oni nas nie widzieli, więc zabawiłam się w paparazzi i z ukrycia zrobiłam im zdjęcie…
Nie widzieliśmy się od 2005 roku i było bardzo fajnie spotkać się , a i pogoda nam dopisała, bo dzień był bardzo piękny. Na początku poszliśmy na kawę - na pewno będzie godna zapamiętania, ze względu na CZARNĄ , nie czarną , ale właśnie CZARNĄ toaletę ( a nawet BARDZO CZARNĄ), w której można było się zagubić. Kawa była nam jednak niezbędna i pokrzepiła nas bardzo, a nasi mili mediolańczycy zaprowadzili nas do pobliskiej La Scali , a potem do pasażu Wiktora Emmanuela, który bardzo nam się spodobał. Pokręciliśmy się na szczęście na jądrach Byka na posadzce ,gdzie tysiące innych wywierciło już spory dołek… Potem obejrzeliśmy naprawdę wspaniałą Duomo i przeszliśmy się po ulicy z najdroższymi sklepami . Tak naprawdę jednak najfajniejsze było to, że mogliśmy się spotkać i pogadać… Eva mówi po niemiecku, włoski, angielsku i polsku, Paolo po niemiecku i włosku, ale rozumie angielski, Zygmunt po polsku i angielsku, ale rozumie niemiecki, a ja, oczywiście, mówię wszystkimi językami perfekcyjnie - nawet perfetto po włosku ( o czym może zaświadczyć Paolo). Po krótkim okresie przystosowania okazało się jednak, że z porozumowaniem nie mamy zbyt wielkiego problemu, a gdy do obiadu wypiliśmy dwa pyszne wina - wszyscy mówili we wszystkich językach , co było bardzo wygodne. Padały nawet słowa po chińsku ( chiński tez znam , oczywiście).
Sam obiad był wspaniały , sama nie wiem jak mogłam pochłonąć taka ilość jedzenia i składał się z focaccia z pomidorami i rukolą , spaghetti z chili dla Evy , gnocchi z fungi dla Paolo i mnie i spaghetti carbonara dla Zygmunta. Kluski ( Paolo zna to słowo !) były pyszne i same wystarczyłyby , ale Eva zaszalała i na nasz stół wniesiono olbrzymi półmisek z rybami i owocami morza z grillowanymi oberżynami, cukinią i frytkami. Pomimo szczerych chęci, a wszystko było pyszne, nie daliśmy mu rady…
Obiad zakończyło ciasto i sorbet limonowy, kawa i grappa oraz limoncello…
Umówiliśmy się wstępnie na spotkanie w Polsce, które mam nadzieje dojdzie do skutku…
O 16.00 musieliśmy wracać na lotnisko - po zrobieniu małych zakupów ( smród dla córki) i podrzemaniu w samolocie ( po takim posiłku było to niezbędne) , wyładowaliśmy spokojnie w Poznaniu, gdzie czekały już nasze stęsknione dzieci - oczywiście te ze zdrowymi nogami… jedno z nogą trochę uszkodzoną czekało w domu, a prezentem dla nas - bardzo wspaniałym było łóżko ze świeżą pościelą…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Eva
Eva - 2011-04-03 12:04
Tolle Fotos Magda!!!!
Wir haben gerade beide mit Paolo ueber Deine Kommentare gelacht!
Arriverderci!! A PRESTO!!
 
 
zwiedzili 28% świata (56 państw)
Zasoby: 492 wpisy492 1023 komentarze1023 4803 zdjęcia4803 2 pliki multimedialne2
 
Nasze podróżewięcej
20.11.2024 - 22.11.2024
 
 
29.09.2024 - 10.10.2024
 
 
04.07.2024 - 07.07.2024