Nastał dzień dla Magdy. Rankiem wstałam i powiedziałam chłopcom, słodko śpiącym w kuchni, ze ich porzucam i Judyta się nimi zajmie, obudziłam Magdę , wsiadłyśmy do połowy samochodu i pojechałyśmy w siną dal do Montepulciano. Po obejrzeniu miasta i, przede wszystkim rynku, moja córeczka poczuła się zawiedziona. Wysiliłam wszystkie matczyne sposoby i pozwoliła wciągnąć się na wieżę ratusza. W międzyczasie obejrzawszy wszystkie dostepne sklepy i zakupiłyśmy to i owo. Montepulciano mi podobało się bardzo, ale nie zatrzymywałyśmy się tam zbyt dlugo. Dokonałysmy zakupu wina Noblie – dla naszego kochanego pana ZH. Miałyśmy do wyboru, albo jechać na wschód do Cortony, albo na zachód – do Pienzy i Montalcino, i wybrałysmy to drugie, bo w sumie jadąctam zblizałysmy się do domu. W Pienzie na dzień dobry otrzymałyśmy bilet parkingowy od sympatycznych Włochów , a samo miasteczko zachwyciło nas bardzo, chociaz nie chciało się nam łazić, bo upał był straszny . Pojechałyśmy więc do Montalcino, gdzie zakupiłyśmy wino dla męża i ojca – brunello z najgorszego możliwego rocznika- bo było najtańsze.